poniedziałek, 27 maja 2013

Księga II ''Pocałunek śmierci''

 Gonił swoją ofiarę. Czuł jej strach, desperację i gwałtowną chęć ratowania już swojego i tak przesądzonego żywota. Przedzierał się przez gęsty las z prędkością przewyższającą nawet lot najszybszego ptaka. Głód był zbyt silny, opętało go pragnienie krwi.
Noc. Gwiazdy. Księżyc.
I desperackie wrzaski zwierzęcia.
W końcu dogonił zdobycz. Unieruchomił i po chwili wbił kły w szyję stworzenia. Czuł jak życiodajna ciecz powoli wypełnia jego podniebienie i niweluje uczucie głodu. W tym samym momencie zimny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Oderwał się od zwierzęcia i porzucił martwe ciało gdzieś pod drzewem.
I po prostu odszedł.
Wyszedł z gęsto zalesionego terenu i znalazł się na pustej, głuchej ulicy. Wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki paczkę papierosów, wyciągnął z niej jedną fajkę i odpalając srebrną zapalniczkę, wsadził papierosa do ust. Wciągnął szary dymek w płuca. I po chwili wypuścił zataczając mniejsze lub większe kółeczka.
Jak mu się cholernie nudziło... Szedł po ciemnych ulicach zupełnie bez celu. Nigdzie mu się specjalnie nie spieszyło. Co miał ciekawego do roboty? Wpatrywanie się w gwiazdy? Tandeta.
Kwatera też siedziała cicho... Cholera jasna!
Przecież zapomniał włączyć telefon. Idiota, mruknął sam do siebie.
Wyciągnął komórkę z kieszeni i nacisnął przycisk. Po chwili wyświetlacz zabłysnął i powoli pojawiało się logo marki telefonu. Przekręcił oczami. Nie można szybciej?
Gdy w końcu urządzenie się włączyło, szybko przejrzał nieodebrane połączenia. W mordę...
Nagle przedmiot zaczął wibrować a po okolicy rozbrzmiała rock'owa piosenka z lat osiemdziesiątych.
Spojrzał szybko na wyświetlacz.
Kurwa.
Odebrał.
- Gajeel? Gdzieś ty się szlajał, do kurwy nędzy?! Próbowaliśmy się do Ciebie dodzwonić od tygodnia. - rozmówca westchnął - Masz ty pojęcie jak żeśmy się martwili?
- Dobra, przecież nic się nie stało, jestem w jednym kawałku. Poza tym bateria mi padła.
- Niezła wymówka ale nie dam się nabrać. Musisz szybko wracać do Kwatery Głównej, mają dla Ciebie zadanie.
- Mówisz tak, jakbym nie miał nic lepszego do roboty. Ale niech Ci będzie. - przetarł twarz dłonią - Czego Kwatera może chcieć?
- Stary, nie mam pojęcia ale widocznie to coś pilnego, skoro zaczęli Cię ścigać.
- Jak trwoga, to do Boga. Dobra, przekaż im, że wstawię się jeszcze dziś.
- Jasne a i zapomniałbym, na miłość boską. Natsu Cię szuka.
- A ten dupek czego chce?!
- Nie wiem, ja w wasze sprawy się nie mieszam. Do usłyszenia.
- Czekaj, ej...
I nagle usłyszał ciche, przerywane sygnały w słuchawce. A to skurwiel, pomyślał. Czego ta różowa landryna mogłaby chcieć od niego? W tamtym momencie było to najmniej ważne. Musiał się przygotować do spotkania z Kwaterą.
Odpalił fajkę i trzymając ją w ustach, pobiegł w kierunku znanym tylko sobie.

~*~

Leżała na łóżku i czytała jedną ze swoich ulubionych książek. Zapalona lampka nocna rzucała nieco jasnego światła na powieść, dzięki czemu łatwiej się jej czytało. Jak ona chciałaby przeżyć takie przygody jak bohaterka książki... Zakazana miłość pomiędzy śmiertelną kobietą a bezwzględnym wampirem, który żywi się krwią i cierpieniem innych, jednak dla ukochanej postanawia się zmienić a gdy ich miłość wreszcie może zaistnieć, okrutny los chce ich rozdzielić. Ale wiedziała, że to nierealne. Choć bardzo tego pragnęła.
Mogłaby teraz siedzieć ze swoim wampirzym chłopakiem i całować się aż do czerwoności, wplatając palce w jego włosy i obdarzać się miłością tak wielką, że nic nie byłoby w stanie jej zniszczyć.
To absurd. Wampiry nie istnieją.
Są wymysłem ludzi.
Ale jednak...
Levy ogarnij się! Musisz przestać.
Odłożyła książkę na bok, złapała się za głowę i wymachiwała nogami, starając się odpędzić głupie myśli. Po chwili się uspokoiła i położyła dłoń na czole a jej niebieskie włosy porozchodziły się po poduszce.  Westchnęła.
Dopadły ją myśli. Czy złe czy dobre, nie miało to znaczenia. Jak ta Levy McGarden, mol książkowy, która uchodziła za klasowego kujona i najnudniejszą osobę w okolicy mogłaby przeżyć prawdziwy romans rodem z powieści romantycznej? Nie miała szans. Jednak marzenia nic nie kosztują, prawda?
Może powinna zadzwonić do Lucy? Może jednak to nie był dobry pomysł.
Po co miałaby zadręczać nowo poznaną dziewczynę swoimi irytującymi myślami. Po co?
Pewnie robiła coś o wiele ciekawszego.
W końcu zamknęła czekoladowe oczy. Miała nadzieję, że tam spotka ją coś niezwykłego i przestanie się tak zadręczać. Policzyła do dziesięciu. Na jedenastce zasnęła.

Siedziała na ławce w małym parku i czekała. Na co właściwie? Nie miała pojęcia. Ale czuła, że na coś ważnego. Na kogoś ważnego. Lekki wiaterek, rozwiewał jej długie, niebieskie włosy na wszystkie strony a ona korzystając z okazji, zaciągnęła się świeżym powietrzem, które przyjemnie wypełniło jej płuca. Uśmiechnęła się sama do siebie. Nagle ujrzała mężczyznę, wysokiego blondyna o niebieskich oczach i miłej twarzy. Usiadł obok niej i objął ramieniem. Pocałowała go na tyle namiętnie, na ile tylko potrafiła. I całowali się tak dobrą chwilę. Nagle chłopak zjechał niżej, do jej szyi, miejscu gdzie znajdowała się tętnica i ucałował. Mruknęła. I poczuła jak coś wbija się w najważniejszą żyłę. Czuła jak uchodzi z niej krew. Litry krwi. Jej oczy gwałtownie się poszerzyły. Co się dzieje? Wiedziała, że on zabiera z niej to co najważniejsze, życie. Czuła to całą sobą. Chciała krzyczeć. Rozpaczliwie błagając o pomoc. Ale nie była w stanie otworzyć ust. Więc miała zginąć. Zostać zabita w małym parku, nawet nie wiedząc czemu. Kątem oka, pozbawionego jakiegokolwiek wyrazu, dostrzegła cień. I poczuła, że blondyn odrywa się gwałtownie od jej szyi. Usłyszała wrzask i odgłos łamanych kości. Łza spłynęła po jej policzku. Czarnowłosy mężczyzna podszedł do niej i wziął w ramiona. Tak silne i tak ciepłe. Resztkami sił spojrzała na jego twarz. Czarne, rozczochrane włosy opadały mu na twarz, na której widniało pełno żelaznych kolczyków. I uśmiech. Ciepły, współczujący i pełen nadziei. Pocałował miejsce, które przed chwilą zostało pogryzione i polizał. Czuła jak rana się goi a krwawienie ustaje. Wtuliła się w jego tors. Było jej tak przyjemnie przy nim. Była bezpieczna.
- Już dobrze - pogłaskał ją po głowie - Już po wszystkim.
- Dziękuję - szepnęła ze łzami w oczach - Tak bardzo Ci dziękuję.
 Jedyne co zajęło jej myśli, to ciepło na ustach. I mrowienie, delikatne, przyjemne. Ciepło rozlało się po jej wnętrzu, sprawiając, że przestała myśleć o czymkolwiek innym. Pocałował ją. Ten jedyny. Najukochańszy. Tu i teraz. 
- Gehee - usłyszała jego uroczy śmiech, który sam nakłonił ja do uśmiechu.
- Levy, Levy, Levy... Levy!
Otworzyła oczy i ujrzała nad sobą swoją mamę, która szarpiąc dziewczyną, starała się ją obudzić. Gdy dopięła swego, wyprostowała się i oznajmiła, że za pięć minut kolacja po czym wyszła. Niebieskowłosa najpierw nie zarejestrowała słów matki. Chwilę później dotarły one do niej niczym grom z jasnego nieba. Spontanicznie podniosła się i spojrzała na zegarek. Już ósma? Z cichym westchnięciem opadła z powrotem na łóżko.
Dotknęła swoich ust. Przywołała obrazy ze snu. I od razu zrobiło jej się cieplej na sercu. Wampiry, co?
Zaśmiała się. I nagle zacisnęła mocniej pięść przypominając sobie, jak obudziła ją jej mama. Dlaczego w takim momencie?! Zrobiła to specjalnie. Na pewno.
I z taką myślą zeszła na dół, trzaskając drzwiami od pokoju.

~*~

Natsu patrzył na to na wampira to na dziewczynę leżącą u jego stóp. Mroczny, przeleciało mu przez myśl. Widocznie szykował się do posiłku. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę. Żyła. Ledwo co.
Ruszył ostrożnie z chęcią zamordowania wampira. Uliczka biegnąca między dwoma budynkami z cegły w zapuszczonej części miasta była nieoświetlona. Czyli nikt nie będzie nic widział. Rozejrzał się tylko wokół.
I rzucił na przeciwnika. Cisnął pięścią w jego twarz, na co ten odleciał pięć metrów dalej uderzając o pobliską ścianę i tworząc w niej sporych rozmiarów wgniecenie. W okamgnieniu znalazł się przed wrogiem i wyjął pistolet z kabury, wymierzając spluwę prosto w głowę Mrocznego.
I bez skrupułów strzelił.
A bezwładne, zakrwawione ciało opadło z głuchym hukiem na ziemię.
 - Gdzie ja jestem? - usłyszał za sobą ciepły, kobiecy głos. 
Podszedł do niej i przykucnął.
- W starej części miasta. Nic Ci nie jest?
- Chyba nie... - dotknęła czoła i odgarnęła z niego włosy - Jak ja się tu znalazłam?
- Chciałbym o to samo zapytać. 
- A co się... Aaa! - krzyknęła, zatykając dłonią usta. Zobaczyła mężczyznę, całego ubrudzonego krwią i z przestrzeloną na wylot głową. Zadrżała i przeleciał ją zimny dreszcz. (dop. aut.: bez skojarzeń xD)
- C-co to jest? - wskazała palcem na zwłoki - Co tu się stało?
- Zostałaś zaatakowana przez przestępcę. Chciał Cię okraść i chyba domyślasz się co potem - skłamał.
- Więc, uratowałeś mnie? - w ciemności dostrzegł blask jej niebieskich oczu - Dziękuję Ci, naprawdę dziękuję.
Nagle rzuciła się na wybawcę i opatuliła ramionami. Trwali tak chwilę w dłuższym uścisku.
Chłopak spoważniał i odepchnął dziewczynę delikatnie od siebie.
- Nie ma za co. To ja idę - wstał i otrzepał tyłek - A ty nie chodź więcej sama po mieście i uważaj na siebie. Niebezpieczeństwo czyha wszędzie. Bóg wie, czy następnym razem ktoś Cię ocali.
- Czekaj! - złapała go za nadgarstek - Ja... zgubiłam się.
- Co? - spojrzał na nią jak na idiotkę.
- No po prostu. Pomożesz mi?
- J-jasne - wziął ją na plecy - Ale ani słowa nikomu o tym co tu zaszło.
- Oczywiście.
Ruszył się z miejsca z ciężarem na plecach. Cholera... Mroczni... Te dupki. Nigdy się nie nauczą, że nie powinni żywić się ludźmi. Ale jego myśli zajmowało co innego. 
Lucy.
Wyczuł jej zapach ale jej nie widział ani nie słyszał. Więc jak?
Czy to możliwe, że...
- Powiedz mi, masz siostrę?
- Dziwne pytanie ale mam. 
- Jak się nazywa?
- Czemu pytasz? - zdziwiła się.
- Bez powodu. 
- Właściwie to moja przyrodnia siostra, Lucy Heartfilia moja matka i jej...
- Dobra, wystarczy.
- Jakby co mam na imię Lisanna. Lisanna Strauss.

-----------------------------
The End.
Soł... Jest Gajeel, jest Levy, jest Natsu end ewribadi szud bi hepi.
Oprócz Lisanny - one jest zUa do potęgi.
Tak, nie przepadam za nią. Wręcz nienawidzę.
Pewnie teraz co niektórzy głowią się, że skoro tak jej nie trawię to czemu wstawiam ją do opowiadania. A bo dlatego, bo musi mi posłużyć aż do *spoiler* śmierci.
A teraz konkretnie :P
Niestety, żaden dziubek nie zgadł co dalej, ale, że jestem tak zacnie dobra to rozdział dedykowany każdemu fanowi GaLe i antyfanom NaLi :D

Czy tylko mi ten chapter wydaje się tak nudny i bezsensowny? ;o

Do następnego, mordeczki ;*
Bye. <3

8 komentarzy:

  1. Świetny blog!
    Szczerze ci przyznam, że nawet w moich najśmielszych myślach nie sądziłam, że Fairy Tail można umieścić w takim świecie. Ty jednak stworzyłaś coś fantastycznego!
    Napisałaś tylko prolog i dwa rozdziały, a ja już pokochałam te opowiadanie!
    Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego kawałka twojej twórczości!
    Dużo weny!
    Ani-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozmowa Gray i Gajeela <3 <3 Cudo po prostu :d :D :D
    Na początku sądziłam, że to Lucy ma tak wybujałą wyobraźnię a tu proszę nasz Levy :D :D I od razu Gajeela sobie wyobraźiła :D :D
    Nigdy bym nie zgadała, co się stało w tym zułku. :P :P Czerwoni : Mroczni 1:0 :D
    Nigdy nie sądziłam, że Lisanna będzie przyrodnią siostrą Lucy o.O o.O Mam nadzieję, że nie należy do tego Zakonu ( -_- jasne że nie jest na to za głupia... Jak ja mogłam wpaść na taki pomysł o.O o.O )

    Podsumowując rozdział zajebisty!!! Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyyyy, ty myślałaś że ja tego drobnego druczku nie zobacze? To że mam niby iść do okulisty to nic nie znaczy! Ja mam nadprzyrodzoną moc dalekowidzenia - widze numer nadjeżdżającego tramwaju już wtedy, gdy inni jeszcze nie widzą że on jedzie! (i teraz nie żartuje xD) Więc nie ze mną te numery ;>
    Sen Levy, ja pitole jaram się co nie? xDDD *Mariola mode on* Gajeel też nieźle, nie wiem czemu ale jak przeczytałam zdanie "Kurwa. Odebrał." i " Jasne a i zapomniałbym, na miłość boską. Natsu Cię szuka." to zaczęłam się radować xD Powalona jakaś dziś jestem...
    Lisanna *mroczna aura nade mną krąży* , trzeba było jej łeb przestrzelić na sito -.- Swoją drogą ta scena, gdzie Natsu załatwił wampira wyszła Ci tak kozacko, że przeczytałam ją cztery razy :D Wrócę na pewno do tego rozdziału nie raz ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm...wydaję mi się czy każdy następny rozdział co raz lepszy :33 ?
    Widzę, że wena dopisuje ;]
    Ten spoiler mnie uspokoił, bo gdy tylko przeczytałam, że Lisanna to przyrodnia siostry Lucyny
    Pomyślałam sobie :
    -Nosz ***** jakim cudem :dd
    Rozmowa Gajeela i Graya taka jaka powinna być, a obrona Natsu przed Mrocznym wyszła Ci zajebiście :D
    Tylko w tym wszystkim brakuje mi Happy'iego (pewnie źle napisałam :DD ) i jego ''Aye Sir !! ''
    Krótko mówiąc świetnie Ci idzie z pisaniem ;3
    Pozdrawiam i dużo weny !! :*
    Akane - chan

    OdpowiedzUsuń
  5. Co jak co ale Lisana potrafi człowieka wkurzyć. Czego się tak rzuca na Natsu? To mi się nie spodobało :(
    Ale cała reszta, a szczególnie GaLe :)
    Jestem taka rozradowana, że powoli nie wiem co pisze, literki mi się mylą... chyba wariuję... jakby co to nie zamykaj mnie w pomieszczeniu bez klamek. Nie zrobisz tego Hina? Proszę powiedz, że nie...
    However całość świetna :) z zacieszem na mordce czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hincia~tatku~chan, z przyjemnością stwierdzam iż zostałaś nominowana do "Korean Dreams Blog Tag".
    Toshiro: Więcej szczegółów znajdziesz na http://walka-o-wolnosc-zaufanie-i-milosc.blogspot.com/2013/06/korean-dreams-blog-tag.html
    Toshiro&Blue: Pozdrawiamy i weny życzymy ^.^


    ~Blue Corleone i narzeczony Toshiro Hitsugaya

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo nie spodziewałam się, że to Lisanna, zaskoczyłaś mnie, ale nie miło ... Wolałabym, żeby to była Lucy, ale i tak super opowiadanie, nie mogę się doczekać dalszych części :)

    OdpowiedzUsuń

Wyżsi Rangą

Katalog FT

Land of Grafic