sobota, 25 maja 2013

Księga I ''Patologia''


So... Hello everybody.
Rozdział jest jaki jest, ale ważne, że się pojawił, nie?
Myślałam, że wstawię go wczoraj ale wydarzyła się pewna sytuacja, która mi to uniemożliwiła...
Więc jeżeli kto wczoraj czekał na nową notkę, to bardzo mi przykro i mam nadzieję, że nie zawiodłam tej osoby. O ile taka by się znalazła. 
Nie rozwijając się, domyśla się ktoś, co stanie się dalej?
Ten człek, który zgadnie, dostanie dedyka w następnym rozdziale.
 Something else? No.
Bye ;*

- - - - - - - - - - - - - - - - - - -


 W pośpiechu zakładałam parę białych addidasów i chwyciłam do ręki plecak. Zaspałam i to w dodatku jeszcze pierwszego dnia szkoły, no super. Na pożegnanie uśmiechnęłam się jeszcze do ojca ale ten jak zwykle tego nie dostrzegł. Nie widział świata poza pieniędzmi i interesami. Paskudne. Mojej młodszej siostry nie było już w domu, pewnie wstała szybciej i wyszła. Tylko dlaczego mnie nie obudziła? Z cichym przekleństwem otworzyłam drzwi wyjściowe i wybiegłam na zewnątrz. Odkąd wprowadziliśmy się tu tydzień temu nie widziałam jeszcze by był tu choć jeden słoneczny dzień. Że też ten cholerny Zakon wysłał mnie w tak okropne miejsce. I nie wiedzieć czemu, nagle przypomniała mi się moja matka... Tęskniłam za nią. Jej nieobecność była jak ćmiący ząb. Czasem tęsknota słabła ale wiedziałam, że wróci i to wzmocniona. Nienawidziłam tamtego dnia, kiedy to moja mama zginęła i od tamtej pory znienawidziłam swego ojca i całą rodzinę. W gruncie rzeczy znienawidziłam świat. Upewniłam się jeszcze tylko czy aby na pewno zapięłam kaburę z pistoletem, która była przypięta do mojego prawego uda. Wszystko na miejscu. Założyłam kaptur i z głębokim wdechem pobiegłam w kierunku przystanku, który znajdował się niedaleko. Nim zdążyłam tam dobiec, byłam już przemoczona do suchej nitki. Gdy stanęłam pod niewielką budką przysłaniającą przystanek, ściągnęłam kaptur z głowy i gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc. Uwielbiałam je, świeże, marcowe deszczowe powietrze przemieszane ze słodkim zapachem wydobywającym się z pobliskiej piekarni. I chyba tylko to lubiłam w tym miasteczku. Wtedy jeszcze myślałam, że spóźnienie się do szkoły będzie moim jedynym problemem. Jakże się myliłam.

~*~

 Gdy tylko weszłam do budynku już zalała mnie fala dzikich okrzyków i wrzasków dobiegających z rozległych szkolnych korytarzy. Matko, jakie te dzieciaki były irytujące. Mimo, iż byli w tym samym wieku co ja, zastanawiałam się czy aby na pewno oni nie są upośledzeni. A może po prostu mieli głupotę w genach. Nie miałam pojęcia toteż nie za bardzo mnie to interesowało. Wyciągnęłam z kieszeni pogniecioną białą kartkę i wyczytałam z niej tyle, że teraz miałam mieć lekcje w sali 205 z niejakim panią Aries. A co to w ogóle za imię?! Przewróciłam oczami i biegiem skierowałam się na drugie piętro. Nieco zasapana chwyciłam za złotą klamkę i z przełkniętą śliną w gardle wparowałam do środka tylko po to, by zobaczyć rozwydrzone dzieciaki, które robiły co tylko żywnie im się podobało. Jeden rzucał samolocikami z papieru w jakąś dziewczynę, drugi siedział na stoliku z papierosem w ręku, którego dym nieprzyjemnie drażnił moje nozdrza, niektórzy bili się gdzieś tam w kącie a jeszcze inni rzucali po całej klasie czym tylko się dało. Nagle w moją stronę poszybowało krzesło, jednak gdyby nie moja szybka reakcja to uderzyło by we mnie, najpewniej pozostawiając po sobie solidnego guza. Czysta patologia, pomyślałam. Dopiero gdy zrobiłam parę kroków do przodu, ktoś z tłumu krzyknął coś w stylu: ''Ej, złamasy! Jakaś nowa!''. I w jednej chwili spojrzenia wszystkich wylądowały na mnie. Czułam się z tym trochę nieswojo, bo jak niby taka osoba jak ja, która nigdy nie uczęszczała do szkoły publicznej, ba, do żadnej szkoły, która woli siedzieć w cieniu i się ni wychylać może być w centrum uwagi? Poczułam jak pieką mnie policzki. Najchętniej w tamtym momencie uciekłabym gdzie pieprz rośnie ale świadomość zawalenia szkoły już w pierwszym dniu zatrzymywała mnie. Spojrzałam na wszystkich wokół i z cichym prychnięciem, usiadłam przy jeszcze całej i nietkniętej ławce. Nagle czyjaś ciepła, delikatna dłoń chwyciła mnie za ramię. W pierwszej chwili wzdrygnęłam się ale później zrobiłam markotną minę i z niesmakiem odwróciłam się do tyłu.
- Witaj! Jestem Levy McGarden, miło mi Cię poznać. - usłyszałam słowa wypowiadane z ust drobnej, niebieskowłosej dziewczyny, która wyciągnęła do mnie rękę, przyjaznym gestem.
- Lucy Heartphilia. Nie żeby coś ale ta klasa nie jest normalna, tylko popatrz. Jak w chlewie a ty tu sobie tak spokojnie czytasz książkę. Nie przeszkadza Ci ten hałas?
- Nie - uśmiechnęła się do mnie promiennie - Tak jest zabawniej. Ale mimo to, przepraszam Cię za nich, tu jest tak zawsze. Poza tym, normalność nudzi, czyż nie?
- Ciekawe masz podejście do tej klasy, o ile tak to można w ogóle nazwać. Co czytasz?
Pogrążone w rozmowie na temat książki, nawet nie zauważyłyśmy kiedy do pomieszczenia weszła nauczycielka. Ale to było mało istotne. Okazało się, że lubimy taki sam rodzaj literatury a w dodatku uwielbiamy tą samą powieść. Tak właśnie poznałam Levy, swoją pierwszą przyjaciółkę, choć wtedy wcale sobie nie zdawałam sobie z tego sprawy.
- Przepraszam za spóźnienie ale mieliśmy radę pedagogiczną i musiałam zostać chwilkę dłużej. Naprawdę przepraszam. - przed nami stanęła szczupła, młoda kobieta z rozpuszczonymi włosami podkręconymi na końcówkach i w białym fartuchu. No proszę, nawet nauczyciele byli tam dziwni. Położyła na stół sporych rozmiarów czarną, skórzaną teczkę, która po chwili cicho zastukała i otworzyła się. Nauczycielka wyjęła z niej dziennik i zaczęła wyczytywać powoli kolejne nazwiska a uczniowe odpowiadali 'Jestem...' jakby od niechcenia. Kiedy wyczytała moje imię poczułam się strasznie nieswojo. Tak strasznie dziwnie, jakby osamotniona. Do tej pory miałam tylko prywatne lekcje w domu, także nigdy nie chodziłam do szkoły. Ojciec zawsze troszczył się o ''dobrą opinię'' wśród zwykłych mieszkańców miasta.
Burak.
Na samo wspomnienie o nim chciało mi się rzygać.
Nagle spokojną lekcję w sali, przerwał donośny dźwięk trzaskanych drzwi a po chwili do klasy wszedł różowowłosy chłopak w znoszonych levinsach i pogniecionej, bawełnianej koszuli. W jednej trzymał małą, brązową teczkę, którą zarzucił za plecy a drugą wsadził do kieszeni spodni i jak gdyby nigdy nic przemierzał przez całą klasę, ignorując wszelkie zasady dobrego wychowania. Jakże ja nie potrafiłam z cierpieć takich dupków, którzy myśleli, że mogli wszystko i żadne reguły ich nie dotyczą. Gardziłam takimi. Starałam się go ignorować i słuchać nauczycielki prowadzącej zajęcia. Zadawałaby się jakby nie dostrzegać wyczynów chłopaka, widocznie była już do tego przyzwyczajona. Ta szkoła naprawdę musiała być jakaś patologiczna. Oparłam policzek na dłoni i z cichym westchnięciem zapisywałam wszystko to, co zostało wcześniej powiedziane. Nagle usłyszałam jak ktoś nade mną odchrząknął i poczułam, że mi się przypatruje. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam tego snoba, który patrzył na mnie z wrogością w oczach. Wpatrywałam się w nie niczym zahipnotyzowana. Było w nich coś innego, coś... nieludzkiego. Nie wiedziałam dokładnie co ale instynkt podpowiadał mi by się tego dowiedzieć.
- To moje miejsce - powiedział głosem, pełnym lodu - Spadaj.
- Co? Ktoś coś mówił? Bo wydawało mi się jakby mucha tędy przelatywała - odparłam zuchwale. W tle dało się usłyszeć ciche szepty i odgłosy, pełne uznania. Widocznie był to pewnego rodzaju klasowy bad boy a ja mu odpyskowałam. Nieźle, czyli pobyt tutaj wydawał się być ciekawszy z minuty na minutę.
- Słuchaj mała, nie mam zamiaru się z tobą bawić w te zasrane podchody, więc zjeżdżaj pókim miły.
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- Nie?
- A co głuchy jesteś? Czy może mówię niewyraźnie? Poszukaj sobie innego miejsca, chłopczyku. A teraz odwal się bo ja w przeciwieństwie do Ciebie mam zamiar się tu czegoś nauczyć.
- No no zapałko, ale Cię zgasiła, szacun dla niej - gdzieś całkiem z tyłu zaśmiał się pewien czarnowłosy chłopak z rękami opartymi o tył głowy. Był całkiem niczego sobie, dobrze zbudowany, kruczoczarne włosy i do tego miły uśmiech. Spodobał mi się? Może trochę. Tyle, że siedział praktycznie w samych gaciach, co wydawało mi się strasznie... dziwne? Tak to chyba byłoby najlepsze określenie.
- Zamknij ryj, zboczeńcu. I weź coś załóż na siebie to potem pogadamy - znów wsadził ręce w kieszenie i powolnym krokiem odchodził od mojego stolika. Nagle zatrzymał się i jeszcze raz spojrzał na mnie. Tymi przerażającymi ale w pewnym sensie pociągającymi oczami - A z tobą jeszcze nie skończyłem.
- Phi. - prychnęłam i odwróciłam się w stronę Aries.
Idiota.

~*~

 Dźwięczny dzwonek brzmiał jak bicie mojego serca: niekończący się, porywający, wszechogarniający. Wibrował w mojej duszy zsynchronizowany z biciem serca. Odetchnęłam z ulgą, była to przerwa na lunch. Każdemu należał się odpoczynek, nawet mnie. Wyszłam z sali i od razu skierowałam się na dach budynku, by móc w spokoju zjeść swoje drugie śniadanie. Miałam nadzieję, że przynajmniej tam znajdę choć odrobinę ciszy. Rozejrzałam się. Ani żywej duszy.
 Usiadłam na kamiennej posadzce, zaraz obok barierki dzielącej dach budynku od ziemi leżącej dziesięć metrów niżej. Chłodny wiatr owiewał moją twarz, rozwiewając mi włosy na wszystkie strony. Błękitno-szare niebo, powoli przykrywało stado ciemnych chmur, co zapowiadało, że będzie burza. Więc czym prędzej położyłam przed sobą ciemno-fioletowy plecak, z małą maskotką smoka na zapięciu. Tak, lubiłam smoki. Nawet bardzo. Mama zawsze mi o nich opowiadała, jakie to są szlachetne, silne i piękne. Zresztą miała dość pokaźną kolekcję smoczych figurek i ogromnych plakatów z nimi związanych. Jeden z nich, najbardziej zapadł mi w pamięć. Czerwony, ryczący smok, z rozpostartymi ogromnymi skrzydłami i dumnie prężącym się ogonem. Jednak wydawał mi się smutny, nieszczęśliwy. Jego spojrzenie na to wskazywało. Był to też ulubiony smok mojej mamy, więc widocznie zaraziłam się od niej tą pasją. Zaraźliwe cholerstwo. Ale piękne.
 Otworzyłam małą kieszonkę, z której po chwili wyjęłam niewielkie pudełko z kanapkami w środku. Dlaczego nie znalazłam tam porządnego lunchu? Być może dlatego, że moja macocha ma dwie lewe rączki do gotowania, toteż jedynym co jej wychodziło, były kanapki. Zresztą nie tylko do gotowania. Była odwiecznym wrogiem porządków domowych, opiekowania się dziećmi i zakupów... Choć obskubywanie ojca z kasy najlepiej jej wychodziło. Wzięłam owe ''danie'' do ręki i z markotną miną zrobiłam gryza. I następnego. Byłam tak głodna, że zjadłam wszystko, co do okruszka. Schowałam pudełko i położyłam na ziemi. Niebo przykryte czarną pierzynką prezentowało się wprost cudownie. I do tego te orzeźwiające powietrze przed burzą... Tylko czekać, aż pojawią się pierwsze błyskawice, które raz po raz, przetną niebo na pół, tworząc niesamowitą mozaikę. Szczerzyłam się do siebie jak głupia, bo jedyne zjawisko, które wprost uwielbiałam zaraz miało się pokazać. Zamknęłam oczy. Nie z powodu zmęczenia czy strachu... Tak po prostu. I oddałam się w świat swoich własnych myśli.
 Nagle poczułam cień na swojej twarzy i czyiś oddech na szyi. Pierwszym co pomyślałam, to to, że mam zwidy lub tylko mi się zdaje. Ale gdy otworzyłam powieki i ujrzałam nad sobą na wpół nagiego mężczyznę, podniosłam się gwałtownie do góry, uderzając czołem o jego czoło. Chłopak w końcu usiadł i zaczął rozmasowywać obolałą część głowy, która teraz przybrała koloru czerwonego z powodu uderzenia.
- I na co Ci było zakradanie się tak od tyłu, idioto? - wydarłam się. Po chwili syknęłam z bólu. - Myślisz, że można tak w biały dzień ludzi nachodzić?! I co ty tu w ogóle robisz?
- To samo co ty, pani ''Mam cały świat w dupie'' - prychnął - Chciałem chwilę odpocząć.
Widziałam, jak wyciąga z torby paczkę fajek. Otworzył pudełko i chwycił do ust jednego białego papierosa.  Wcześniej skinął paczuszką w moją stronę ale stanowczo zaprzeczyłam. I odpalił w końcu fajkę od ognia zapalniczki.
- Skoro tu już jesteśmy we dwoje, to może porozmawiamy?
- Nie mamy o czym. Poza tym...
- Poza tym, co?
- Gdzieś zgubił ubrania? Oddałeś bezdomnym? - zaśmiałam się , patrząc na jego purpurową twarz. Na swój sposób ten zboczeniec był słodki.
- Ha-ha-ha ale to było zabawne - przekręcił oczami ale po chwili przybliżył się do mnie z głupkowatym uśmieszkiem - A może podobam Ci się tak, co?
- Chyba śnisz. - walnęłam go pięścią w twarz na tyle mocno, że odleciał co najmniej dwa metry w tył. Z krwotokiem z nosa.
Zboczeniec.
- Co myślisz o naszej klasie?
- Co myślę... po tym co zobaczyłam, czyli totalnej rozróbie, dzieciaków robiących co tylko żywnie im się podoba i nie znającym słowa  ''Pokora'' chamach, stwierdzam, że ta klasa to czysta patologia.
- Może i tak, ale jeszcze zmienisz zdanie. Sama się przekonasz.
Wstałam, otrzepując tyłek wzięłam do ręki plecak, zakładając go sobie na jedno ramię. Trochę mnie uwierało ale z uwagi na obecną sytuację, było mi to zupełnie obojętne. A on patrzył na mnie. Na każdy mój ruch, skinienie. Czułam się z tym trochę niekomfortowo, więc nie za bardzo wiedziałam co mam zrobić. Czyżbym uderzyła go za mocno?
- Już idziesz? Zdenerwowałaś się czymś? - przymrużył oczy i rozsiadł się wygodnie na ziemi.
- Nie, po prostu nie mam zamiaru zmoknąć i paradować nago po ulicy jak ty.
- Byłoby ciekawie - zaśmiał się szatańsko - Nie pogardziłbym takim widokiem.
- A weź ty się ugryź.
I jak na zawołanie, z nieba zaczęły skapywać pierwsze zimne krople a po tych następne, aż rozpadało się na dobre. Woda spływała z moich włosów w postaci małych kropelek, wyglądających jak kryształki a jasne kosmyki poprzyklejały mi się do szyi. Nie chciałam wspominać nawet o moim ubraniu, które zdążyło mi już przylec do ciała, uwydatniając dość ''obite'' kształty. I ujrzałam jasną błyskawicę przecinającą nieboskłon a potem usłyszałam pierwszy grzmot.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę i wprowadził do budynku szkoły, ciągle nie przestając się uśmiechać. Nawet nie chciałam się domyślać, co było tego powodem.

~*~

Natsu tymczasem obserwował całe zajście z ukrycia. Nie musiał nic mówić - irytację miał wypisaną na twarzy. Co ten dupek, do cholery, sobie wyobrażał? Był członkiem Czerwonych, mało tego jeszcze tych z Czystej Krwi, więc nie wypadało mu zachowywać się w ten sposób. Zwłaszcza w sytuacji, w jakiej się znaleźli. Groziło im śmiertelne niebezpieczeństwo a on zabawiał się z jakąś lalunią. I już nawet nie miało znaczenia to, że różowowłosy miał dziś małe spięcie z tą panienką, która była aż nazbyt arogancka i irytująca ale do tego ośmieszyła go przed wszystkimi. 
Na samą myśl o dzisiejszym wydarzeniu pięść sama mu się zaciskała.
Miała szczęście, że Dragneel nie miał w zwyczaju bić kobiet. W przeciwnym wypadku dawno leżałaby martwa.
- Co ty imbecylu najlepszego wyrabiasz... 

~*~

 Opanowanie głodu zajęło mu resztę wieczoru. Zabił kilka większych zwierząt i kilkanaście małych gryzoni ale krew to krew, nie mógł wybrzydzać, więc żywił się tym co miał pod ręką. Bycie jednym z Czerwonych było równoznaczne z porzuceniem krwi ludzkiej. Takie były zasady i ściśle musiał się ich trzymać.
 Krążył po głuchych uliczkach Magnolii, starając się nie popaść w skrajność. Jak co wieczór - wyruszał w poszukiwaniach jakichkolwiek informacji związanych z Mrocznymi lub Gajeel'em Redfox'em. Był pewny, że szykuje się coś większego jednak za nic nie potrafił znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania.
 Więc szedł. Samotny, rozbity, z tysiącami niepoukładanych myśli. Musiał coś przeoczyć... Na pewno.
Wyciągnął z kieszeni spodni komórkę i wpatrywał się uparcie w jej wyświetlacz. Dzwoń... No już... Nie rób sobie jaj. Przez cały dzień oczekiwał wiadomości z Kwatery Głównej. Musieli mieć dla niego jakąś misję.
Zaraz zadzwonią. Odbierze. I w podskokach wykona zlecone zadanie.
Już za chwilę... Jeszcze momencik...
Akurat teraz telefon musi siedzieć cicho, kiedy jemu tak cholernie się nudzi?!
Westchnął cicho i z pomrukiem niezadowolenia schował urządzenie do kieszeni. Odchylił głowę do tyłu i spojrzał w górę. Spowity ciemnością nieboskłon, wypełniony był jasno święcącymi gwiazdami, które były bliżej albo dalej oddalone od siebie. A w centrum znajdował się księżyc.
Uśmiechnął się sam do siebie.
Przynajmniej niebo się nie zmieniało.
Zaciągnął się świeżym, marcowym powietrzem. Właściwie, to nie potrzebował tlenu do życia. Jego serce nie biło, więc nie potrzebowało tlenu. Z jego ciała bił chłód. Musiał pić krew. Wieczne życie. Skazany na wieczne potępienie. Co w tym niesamowitego? Jaką zabawą jest żyć w nieskończoność, w dodatku samemu?
 Nagle jego rozmyślania przerwał donośny odgłos strzału, który odbijał się echem po pustych uliczkach. Wzdrygnął się, bo chwilę później poczuł zapach krwi, na który od razu wysunęły mu się kły a źrenice zmniejszyły i nabrały odcieniu bursztynowego.
I pobiegł tam, gdzie wskazywały mu zmysły.
W tej samej chwili poczuł, że coś jest nie tak jak być powinno.
Ten zapach, wydawał mu się być aż nazbyt znajomy. Niemożliwe.
- LUCY! - wydarł się i znieruchomiał.
Nie takiego widoku się spodziewał.

You like it? Comment.

8 komentarzy:

  1. Great name for first chapter, daddy. ._.
    *popija jabłkowy cytr, zasiadając na tronie oceny*

    Natsu, you're awesome. <3 Nie słuchaj, co ta Lucyna mówi - YOU'RE AWESOME. <3 Ale zmień dilera, może na zwierzęcą krew? Co powiesz, hmm? Stefan taką pije i jakoś żyje przez dwa i pół sezony! *kabaretowe bębny*
    ...
    Spaliłam. ._.
    Co mi się nie podoba, to zapowiadający się trójkąt miłosny (Eugh...God...*Caroline voice*) oraz Lucyna ogółem. Ale Lucyna wkurza mnie w każdej wersji, zatem ten podpunkt możemy pominąć. >:3

    GAJEEL! <3 Kij, że to tylko wzmianka - póki co. Gajeel jest w Mrocznych? Jeżeli tak, to Phantom Lord jest Mrocznymi...I WANT MY BLOOD FIGHT! <3

    Reasumując - Evil Queen z pewnością zabawi tu na dłużej. :3 Jest kilka niedociągnięć, ale sama Evil nie jest idealna. Zatem - I WANT NEXT CHAPTER! >:3
    ~ Evil Queen

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucy kogoś zastrzeliła ^^ Ale kij wie kogo... może Gajeela i szlak trafi całą misję Natsu xD Tylko, żeby po wyczuciu krwi nie chciał zjeść nam zarozumiałej blondyny...
    "Patologia" idealne określenie na tą zgraje debili. Ale już ich lubie :D
    Gray po prostu rozwala system, a różowa landryna jaka groźna O.o Strach się bać, normalniejest inny o 180 stopni, ale przez to... stał się intrygujący :D Yash się jara tym rozdziałem xD
    I czekałam. Czekałam długo na ten rozdział, niedobra ty...
    Już teraz właśnie miałam uciekać, ale jak zobaczyłam że dałaś nowy rozdział to się wręcz na niego rzuciłam ;D
    Nie lubie wampirów, wilkołaków i innych takich, ale tu mi się podoba :3 Jest mrocznie i zabawnie, wrednie - a ja to strasznie lubie xD No nic, kończe już ten powoli stający się bezsensowy komenarz i przesyłam buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu nowy rozdzialik :D Naczekałam się ale warto było !! oj warto :) :)
    Gray w czerwonych !! Wiedziałam mam tylko takie wrażenie, że to Lucy sprzedała mu kulkę ... Ale nie to niemozliwe :) Inaczej by Natsu wyczuł jego zapach.

    Lucy zastrzeliła mrocznego :D ;D Tytuł idealnie pasuje do rozdziału.
    Natsu pomimo że zupełnie inny i do tego straszny :> No może nie całkiem, chęć do rozwalenia czegoś mu została ^^
    Lucy w Zakonie?? Zakon skojarzył mi się z zakonem egzorcystów z D-Gray man.

    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :D :D Przesyłam wenę i buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooo *O* Niesamowite to było tatku~!!! Ale, ale~! >.< W takim monecie PRZERYWAĆ?! >.> Nie masz serca~! T^T *beczy*
    Toshiro: == *podaje mi chusteczkę*
    Arigatou Toshiro~kun T.T Wracając do rozdzialiku to... nie spodziewałam się czegoś takiego O.o Zaskoczyłaś mnie bardzo pozytywnie~!!! *^* Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że nie będę musiała już tyle czekać >3< Lucy w tym wydaniu mi się baaardzo podoba, z resztą Natsu też *.* Ale, ale, again >.> Czy mój paringowy nos wyczuwa trójkącik?! O.O Natsu x Lucy x Gray ?! Really?! xD Pierwsza dwójka jak NAJBARDZIEJ <3 <3 Ale Gray??? Nie do Juvii spada, ot co~! >_< No to czekam na kontynuację z niecierpliwością :3 Jestem Twoją wielką fanką~!!! XD
    PS: Jeżeli chodzi o to co mógł zobaczyć Natsiak nasz kochany to może... Lucy jak do Gray'a ten tego z pistoletem, cooo~?? ;3 Trafiłam~?! xD


    ~blueKsR i narzeczony Toshiro Hitsugaya

    OdpowiedzUsuń
  5. Osz Ty w życiu.. Zatkało mnie z wrażenia normalnie na ten rozdział.. ;O
    Taki mroczny i wciągający, że aż mam ochotę przeczytać go drugi i trzeci raz ^^
    Coś wspaniałego. Brawa!
    Natsu kozak, Lucy kozak i patologiczna klasa. Like it! <3

    Czekam niecierpliwie na więcej!
    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do tego kogo zastrzelono i co tam robiła Lucy to ja wiem, ale nie powiem :P
    Co jak co ale rozdział cud miód i nutella :)
    Levy jako jedyna spokojna pośród takiej zgrai... fajnie, fajnie.
    Hahahaha Natsu wkurzony za zajęcie jego miejsca- bezcenne.
    Gray ładnie to tak nachodzić nową na dachu? Coś mi się zdaje, że za niedługo włączy mu się mania prześladowcza...

    - Już idziesz? Zdenerwowałaś się czymś? - przymrużył oczy i rozsiadł się wygodnie na ziemi.
    - Nie, po prostu nie mam zamiaru zmoknąć i paradować nago po ulicy jak ty.
    - Byłoby ciekawie - zaśmiał się szatańsko - Nie pogardziłbym takim widokiem.
    - A weź ty się ugryź.
    Ten fragment mnie rozwalił i czytałam go sobie kilka razy :)
    Weny i nutelli :)
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekałam z niecierpliwością na ten rozdział :33
    Ale warto było. Już uwielbiam twojego bloga :D Wydaję mi się czy moje skryte pragnienia się spełniają ?
    Gray x Lucy ....to chyba niemożliwe :cc
    Tak jak wspomniała osoba powyżej, mnie też rozwalił ten fragment i to właśnie dzięki niemu staję się fanką Graya xd
    - Już idziesz? Zdenerwowałaś się czymś? - przymrużył oczy i rozsiadł się wygodnie na ziemi.
    - Nie, po prostu nie mam zamiaru zmoknąć i paradować nago po ulicy jak ty.
    - Byłoby ciekawie - zaśmiał się szatańsko - Nie pogardziłbym takim widokiem.
    * serduszko łomocze * aaaa *.* kawaii <3
    Ale kończąc już ten temat, chcę Ci życzyć weny i szybko dawaj rozdział :33
    Pozdrawiam Akane - chan i jej chore fantazje :dd

    OdpowiedzUsuń
  8. O my god !!!!!!! Jestem nie wiem, nawet nie wiem jak to opisać zachwycona!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To było wspaniałe, lepsze niż książki typu Zmierzch(oczywiście nie on sam). Świetne :)

    OdpowiedzUsuń

Wyżsi Rangą

Katalog FT

Land of Grafic